
Pewnie znacie to uczucie,że macie już do czegoś blisko... pracowaliście na to latami...i nagle taki jeden mały pstryk wam to niszczy. Często też jest tak,że skupiamy się na czymś,wciąż do tego dążymy ale nie żyjemy..w sensie nie dosłownym ,tylko po prostu tak bardzo skupiamy się na tej rzeczy ,że nie widzimy nic poza nią. I teraz pytanie...czy warto na to tracić czas by to osiągnąć ale mieć ryzyko że nam ktoś to zabierze ,czy nie robić nic i samo przyjdzie...W sumie nie ma do słownej odpowiedzi na to pytanie. Po 1 zależy co to w ogóle jest ,czy chcemy schudnąć ,czy szukamy szczęścia ,czy może miłości...Wiele jest rzeczy za którymi człowiek dąży, których szuka..i których potrzebuje. Każdy też jest inny i ma swoje indywidualne potrzeby. Moim zdaniem warto pracować na to co chce się osiągnąć ,ale tak pół na pół. Trochę masz olane ,trochę się starasz. Bo kiedy zaangażujesz się za bardzo,to też nie jest dobre. Załóżmy że poszukujesz szczęścia...Wtedy nie widzisz rzeczywistości...widzisz wszystko szare i jesteś obwiązany smutkami...troskami...martwieniem się... brakiem pewności siebie...przeradza się to w wiele ,wiele rzeczy. A kiedy zajmujesz się rzeczywistością..ale robisz też rzeczy które pomagają ci w szczęściu np. robienie rzeczy które kochasz..to to jest dobre. Nie oddzielasz się od świata. A zdobywasz to co chcesz zdobyć. Czasami zdarza się tak , że zdobyliśmy to coś..i nagle ktoś nam to odbiera...Teraz załóżmy że to miłość...poznaliście miłość swojego życia i wiecie ,że to jest to. Tego potrzebowaliście. I nagle w waszym życiu dzieje się coś...co burzy ten mur który budowaliście tyle czasu...Nagle puf i nie ma. Wtedy nie macie już chęci do życia ,do robienia czegokolwiek a co dopiero do odbudowywania tego muru. Nie widzicie już w tym sensu. Może nie wiecie ale obezwładnia was strach ,że znów to się zburzy. Zamykacie się na świat ,bo obwiniacie go za to co się stało. Pochłania was złość...i bez sens. I jak to zmienić? Czy warto wtedy tak żyć? Warto się poddawać? Ludzie poddają się na różne sposoby...nagle się zamykają ,tną albo zabijają. Uciekają przed wszystkim. Tylko czy warto? Porównam to ze złamanymi sercami. Mamy któryś związek i się nie udaje..to nie poddawaj się bo to nie koniec świata. Ja to widzę tak...każdy związek coś ci daje i czegoś uczy , może to cierpienie jest właśnie potrzebne by coś zrozumieć ,gdyby nie te wszystkie przeżycia nie byś był tym kimś ,kim jesteś dziś. Więc weź się w garść i idź dalej. Bo któregoś dnia znajdziesz np. tego kogoś i już będziesz wiedział/wiedziała na czym to polega i co to jest miłość. Życie daje niezła nauczkę...jest nauczycielem którego się nie o kłamię i nie ominie ,ale mimo że jest tak okrutne...Jest najlepszym przyjacielem. Bo nikt inny nie nauczy cię żyć. Chociaż często cierpimy i doświadczamy bólu.... ten ból po coś jest...to nie jest tak że może być sobie coś co jest odłączone od świata...wszystko po coś jest i wszystko ma swoje miejsce. Więc po prostu...nie warto się poddawać.
Bardzo świetny post!❤
OdpowiedzUsuńJasne, że nie warto się poddawać, ale chyba każdy z nas ma momenty załamania, gdy jeden najmniejszy szczególik może zniszczyć całą naszą pozytywną energię. Nikt za nas życia nie przeżyje i nie warto zamartwiać się nim cały czas. Ja nie żałuję niczego - wszystko było, tak jak ty napisałas - po cos. Każda sytuacja nas czegos uczy i tego się trzymajmy! :)
OdpowiedzUsuńObserwuję :)
http://malinkamojabajka.blogspot.com/
Czemu mam wrażenie że to coś o mnie??
OdpowiedzUsuńCzemu miałoby być o tobie? Pisałam to co myślę,jeżeli sądzisz że to coś ci bliskiego no to chyba dobrze,że poruszyłam ten temat, ale nie miałam tu nikogo na myśli ;)
Usuń